wtorek, 19 marca 2019

Jak gdyby nigdy wszystko

Dzień pierwszy to spocone dłonie, przyspieszony puls, skrócony oddech, piekący przełyk. Dzień pierwszy jest mamrotaniem, dobrze, że już koniec, nigdy więcej, ostatni raz, poddaję się.
W pierwszym dniu iskrzy się nadzieja, że to się powiedzie, poczucie sprawczości i wewnętrznej siły woli kiełkują. Tyle, że nie ma żadnego gruntu, kiełkują, żeby zgnić w zalewie natrętnych myśli, tłumaczących, że nic złego się nie stało, że tak wygląda wolność, że musisz sobie zaufać, że umiesz być szczęśliwy. Szczęśliwy i wartościowy pomimo tych nieidealności, zakrętów, potknięć, zgrzytnięć, pęknięć. Umiesz? Nie rzygasz. Udało się. Zasypiasz wierząc.
Dzień drugi to ssanie, głód, nienasycenie. Jesteś wiecznie pustym naczyniem, które rozszerza się w miarę jedzenia i picia. Najlepiej cukier, cukier z solą, sól z gorczycą, z miodem, z cynamonem, z majonezem, kawą, chlebem, jabłkiem, paluszkiem, serem. Żółtym, królewskim, pleśniowym, mozarellą, brie, mascarpone, carskim. Serem alejkum. I feel it in my gut. Ukłucie pod lewym, szóstym, może siódmym żebrem. To on tak nakłuwa. Już idzie strach. Paraliżuje mięśnie oddechowe, czujesz się zardzewiały, dziurawy, trzęsiesz się w sobie zlękniony własną nieobecnością. Każdy kolejny wdech to zawrót głowy. Znikają z horyzontu fatamorgany pewności, że trawienie tego ma sens.
Bardzo się boisz, że dzień trzeci nie nadejdzie. A jeszcze bardziej, że nadejdzie i będzie jeszcze gorzej.



piątek, 8 marca 2019

Somatologia

Przez przydymioną szybę wpadają pojedyncze promienie roentgenowego półświatła. Większość z nich skupia się na ścianie, co trzeci pada na linoleum i wypala dziurę wielkości w kształcie rombu. 

Siedzę na miękkim fotelu, sam, czekam na wizytę jako ostatni w kolejce. Pachnie sterylnym brudem i starością. Jak w łazience u Prababci w Kolbudach. Dociera do mnie zdawkowe "do widzenia" i przedostatni pacjent, okutany we flauszowy płaszcz, opuszcza korytarz. Drzwi gabinetu pomalowane pistacjową farbą, pozostały uchylone. Dotykam klamki lodowatej jak znak stopu, do którego za młodu przyklejaliśmy języki podczas mroźnych ferii. 

 Dzień dobry. Doktorze, nie mogę się skupić na życiu.  Udaje mi się tylko dobrze być. Tak jak jestem tu teraz. I siedzę, jestem i ciągle coś mnie rozprasza. Przygotowałem w głowie listę objawów, które ułatwiły by Panu diagnozę, ale nie mogę jej sobie przypomnieć. 

To przez te obrazy. 

Te na ścianie.

 To storczyki, poznaję.

 I nie potrafię tego poznania zostawić...

 Rozpoznanie storczyka na tym obrazie przenosi mnie do 1989, do Profesora Teodora, który w audytorium pokrytym obleśną boazerią, opowiadał o roślinach nasiennych. Pełen pasji i tweedowego słowotoku zasypywał nas przeźroczami z jego egotycznych, egzotycznych podróży.  Mrużył przy tym oczy jakby pomagało mu to przywoływać więcej wspomnień, zwłaszcza tych, o których wykładać nie wypada. 

Widzę też salę, pełną znużonych mas nas, studentów po nieprzespanej nocy przed kolokwium z kręgowców. Są te obite drewnianą sklejką, poszarpane krzesła, które studentkom darły rajstopy.

 Widzę mojego współlokatora, który, podczas gdy ja uczyłem się kolejnych Orchis pallens, Orchis morio, Orchis tridentata, przygotowywał się do randki ze swoją pierwszą, prawdziwą dziewczyną i biegał  zygzakiem od szafy do lustra. 

Pamiętam, że zawias lewego skrzydła szafy był poluzowany i nie dało się ich zamknąć bez lekkiego podniesienia ku górze, można było przy tym stłuc sobie kciuk, szczególnie jeśli robiło się to w  porannym po omacku. 

Powtarzam, Orchis palustris, Orchis mascula, Orchis purpurea, niby zaklęcia przywołujące płodność pól i pomyślność wiatrów, a ten spocony chłopaczyna po raz czwarty zmienia koszulę, wyrzucając z siebie ochrypłe "kurwa" przy każdym zamknięciu drzwi szafy.

Co mam? 

Tak regularnie. 

Nie, nie palę.

 Czasem piję piwo do wieczornej lektury.

 Leki? 

Nie, ostatnio brałem tabletki na alergię, chyba w kwietniu. 

Dobrze, już się rozbieram. 

Podkoszulkę też? 

Dziękuję. To pocieszające, co Pan mówi.

Ile razy dziennie to brać?

 Jest Pan pewien, że to pomoże?

 Nigdy jeszcze nie brałem tabletek na antypercepję.