wtorek, 17 kwietnia 2018

Ave Viridis!

[Dom kultury Świt
 dziesięć po siódmej 
seans spiralistyczny
spiskowców kaloszy
w drodze powrotnej z piekła,
które nie istnieje]

 "Drodzy Paranormalanie! Składamy serdeleczne podziękiwania Wszystkim, którzy przyczynili się do duchowego przeżycia liturgii Wielkiego Wybuchu. W szczególności dziękucamy Chórowi Trywialnemu, Biologicznej Służbie Zegara, osobom i grupom dekoncentrującym Świątynię (w tym Ciemiączko i Gruz Pański) oraz dbającym o wystrój prokambium walca osiowego wierzchołka korzenia. 
Dziękujemy Wspólnocie Światło Nosisz Je W Sobie i Zespołowi Paranormalnemu Carolitas, którzy regularnie i ofiarnie pielęgnują poziom endorfin i pomagają osobom potrzebującym w parafilii. 

Dziękujem. Y.






wtorek, 3 kwietnia 2018

Furculum


Lot zaczął się gładko, wręcz wzorowo. Twarze twarde od uśmiechów, opalona skóra pachnie cynamonem, na wielobarwnym horyzoncie można przyszpilić zeszłoroczne motyle.

Turbulencje początkowo nie wzbudziły podejrzeń. Przecież to normalne, że czasem zapalą się te kontrolki zapięcia pasów. Gdy tak lecimy zygzakiem tym metalowym, klekoczącym wibratorze ze skrzydłami i pilotem, gdy stewardesy w obcisłych kamizelkach pośpiesznie wycofują się za kotarę, by przycupnąć na swoich miejsach, gdy turbulencje zamieniają się we wstrząsy, pasażerowie wpadają w panikę.

Kobieta po czterdzieste i po mojej lewej zaczyna nerwowo rozglądać się po pokładzie, mamrocze coś pod źle upudrowanym nosem ze strupem po wyciśniętym pryszczu. Patrzę za okno i widzę jedynie szarą ciemność przetkaną ciemnością granatową.

Poziom lęku wzrasta. Bip bip bip. Co zrobić, kiedy nie można już nic zrobić, tylko czekać na rozwój wydarzeń? Kto w ogóle powiedział, że podczas wypadku wydarzenia się rozwijają? Może właśnie się zapadają w sobie, zapętlają w regresie?
Nad naszymi głowami zapalają się migające kontrolki. Nikt nie wierzy, że zapięte pasy pomogą mu przetrwać. Czas stanowi już wspomnienie, wydaje się, że wlecieliśmy do wieczności. Jesteśmy teraz jednym organizmem, ze wspólną świadomością przesyconą strachem, że to już koniec, że za chwilę będzie już Nic. Wszyscy miętoszą w dłoniach swoje dłonie i szeptem inwokują modlitwę:

Modlin się o brak nożyc krawieckich w bagażu podręcznym, który pod ręką wcale nie jest, bo zabrali go do luku.

Modlin się o możliwość wtaszczenia na pokład plecaka, który żadnym bagażem nie jest, bo to nierozdzielna cześć pasażera, wędrująca w fizycznej separacji.

Modlin się też za zdrowie celnika, który ocalił maleńkie nożyczki w kształcie bociana, a tym samym ocalił estetykę keratynowych wytworów naskórka.

Pomodlin się również za łut szczęścia, pomyślność róż wiatrów, za pełne usta i pełny żołądek i za życzliwość współtowarzyszy śmiertelnej podróży.

A jeśli jesteś niewierzącym (nie mylić z niewiernym), nawet jeśli Ty się nie modlin, to chociaż się Chopin.