Przecięcie wstęgi
Jak nagość
Na wiecu, placu, chodnikuNie ma schronienia, nie ma uniku
I dobrze, jest dobrze
Bebechy na wierzchu
Nic się nie stało, choć
Stało się na powietrzu
Marzło się chwilę
I to marzło do kości
Balansowanie na maśle
z Warlubia, dla gości
Odpięta z pasów
Luźna, bez zawiasów
W dopełniaczu biernik
Strażnicy wszechczasów