czwartek, 23 stycznia 2020

zabrakło mi

Szanowny Panie z przejścia pod Grunwaldzką,

Podszedł Pan dziś do mnie takiej zawianej, wyszarpanej tramwajowi spod ogona. Podszedł Pan i patrząc w oczy powiedział Pan, że Panu zabrakło. Skierowałam wzrok na Pana palce.  Spokojnie szczypiące monety w drugiej dłoni. I usłyszał Pan "pieniędzy nie..." i tyle i już. Bo mi też zabrakło. 

Zabrakło mi wyobraźni i pomyślunku, że zanim zabrakło Panu pieniędzy, musiało Panu zabraknąć czegoś innego.

Może zabrakło właśnie kogoś do pogawędki na spacerze. Takiej, w której każdy może opowiadać o aktualnych bolączkach. Nikt nikomu nie radzi, można sobie nawzajem pokiwać głowami opowiadając o trudnościach i poklepać rozmówcę po plecach w geście wsparcia.

Równie dobrze mogłoby Panu zabraknąć odwagi do trwania przy swoim zdaniu. Zdarzają się przecież w życiu takie sytuacje kiedy zdanie własne powinno pójść w odstawkę na rzecz zdania czyjegoś. A jeśli podczas jednej z nich Pana zdanie wyparowało zabierając ze sobą cząstkę sumienia? Albo odwrotnie - jeśli przez natarczywe zdanie drugiego człowieka Pana sumienie uległo przeciążeniu?

Może zabrakło Panu kogoś, kto stałby za Panem murem? Kogoś, kto motywowałby Pana i dopingował, bez względu na miejsce na podium? Kogoś, kto rozumiałby, czemu Pan tak biegnie, skoro tam gdzie Pan biegnie nie tylko nie ma podium, ale nie ma też mety.

Zabrakło Panu szczęścia? Pokory? Wiedzy?  Silnych pleców? Zabrakło Panu cierpliwości? Wiary? Sprytu? Czego Panu zabrakło?
Żałuję, że nie zapytałam. 

Jeżeli okazałoby się że, tak jak założyłam automatycznie, zabrakło Panu drobnych na piwo, zawsze mogłam poratować bananem.