czwartek, 25 maja 2017

calvus

Potrzymaj moje rozterki, nie mam już na nie siły
możesz je zapleść w warkocze, by gniazdo tam sobie uwiły
pasują do czerni Twych włosów, grafitu tęczówek, do źrenic
zwężonych przez horyzont zdarzeń, szepczących przenikliwie: to nic!

Zawiń we włosy mdłe lęki, ograniczające iluzje
przekorne, zacięte spojrzenia, natrętnych wpomnień okluzje
i blizny i krzyki i gorycz, impertynencję i tupet.
I zetnij się potem na łyso, noś tylko z kwiatów perukę.







poniedziałek, 22 maja 2017

Domo

Szeleszcząć myślami siedzę skulona na źle polakierowanej ławce.
Gwar, półmrok, ciepłe powietrze, mokra koszulka.
Wszystko takie podobne, prawdopodobne.
Niczego nie potrzebuję wiedzieć, bo czuję i to wystarczy.
Po chwili czucie też się rozpływa, zniknęło ciało, jeśli w ogóle wiem czym było.
Nie ma mnie w sobie.
Zawisłam piętnaście centymetrów nad czubkiem własnej głowy.
I to moje ulubione miejsce, takie pełne lekkości, stworzone z powietrza, delikatnie rozpraszającego światło lampionów rozwieszonych przy stolikach.
Czuję jedynie obecność drzewa, pod którym usiadłam i właśnie trwa hipnotyzująca rozmowa liści.
Z dziecinną radością słucham ich rozterek, majaczą coś o nadchodzącym przesileniu letnim. Chcą się do niego przygotować. Bardziej szeleścić, zwiększyć turgor, rozpowszechnić kutynizację, przyspieszyć fotosyntezę.
Ponoć o północy wiatr oznajmił, że lipy już pylą, a sosnom przyrastają młode pędy. Podjudza je do przyspieszenia tempa liściastego życia. Dopinguje, by już zadbały o akumulację potasu w wakuolach. Pomiędzy gałęziami przebiega szmer dezaprobaty.
Liście są zmęczone, wolałyby niczego nie przyspieszać, utrzymać stałe tempo, bo taki zimowy początek maja bardzo je osłabił. Tu udziela się konar, ciężkim, skrzypiącym pomrukiem uspokaja je, że to tylko kilka miesięcy wysiłku i potem już nic nie będą musiały robić.
Liście bardzo się cieszą i ochoczo zabierają do pracy. Skoro muszą być na pełnych obrotach tylko do listopada, to zrobią co trzeba.
Potem przecież całe życie przed nimi, a jeszcze mech czasem opowiada legendę o złotej jesieni, a to na pewno oznacza, że warto się teraz przemęczyć.