sobota, 30 listopada 2019

wymyk

Struny głosowe ogłuchły bez przyczyny
 I sza

Grdyka lewa strona
Grdyka prawa strona
Cień ucisku 
W poprzek nasady 
Dławiący dreszcz

I wreszcie wszerz
Pomiędzy migdały
Wnękę tyłu gardła
I języczek wnika
Cień objętości

Wdech drażni przełyk jak piórko
Torturuje do zagryzienia zębów 
 Irytuje powierzchnię zatok

Wydech przenosi pióra do żołądka 
Obkurcza go łapczywie
Dopinany agresywną przeponą

A ta prze nieproszona

Z dna, o którym już dawno zapomniano, z kwaśnych ciemności, wylewa się pierwsza fala treści

Może uwięźnie po drodze? 
Niech cofnie się w swoim cofaniu
Niech już nie.

Przerażone serce podbiega do drzwi
Chaotycznie uderza w kołatkę
Zagląda przez przeszklone oczy
Chce się dobić na ratunek
Zerka przez cieśń gardzieli
Zamiera

Przesmyk gardła zalany w sztok
Piekielnie czerwone podniebienie
Spazmatycznie wygięte wargi
Zęby drżą z troski o szkliwo
Ślinianki szukają schronienia

Kolejna fala nikogo nie oszczędza
Próżniowe pakowanie śluzówki żołądka
Pępek przyklejony do kręgosłpa
Skamieniałe dno miednicy
W uszach szumnie szusuje ciśnienie

Zawroty 
Słabość
Miękkie kolana
Trzymaj się krawędzi

Słono
Gorycz 
Czerwień białek
Osuń się na ziemię

Bezwład
Ulga
Spokój
Zaśnij





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz