piątek, 12 maja 2023

 w oku cyklonu,

 w worku pokutnym

 szastam spokojem nader rozrzutnie

powstaje małe manko 
w logice

rymy pod kreską
jak długi w zeszycie

z wiatrem w kieszeni i lekką ręką
wydaję westchnienia
tęsknoty kasjerkom

konsolidacja
wśród wspomnień zastoin
pin
i zielony
i z duchem twoim

czwartek, 26 stycznia 2023

Przecięcie wstęgi

Jak nagość

Na wiecu, placu, chodniku
Nie ma schronienia, nie ma uniku

I dobrze, jest dobrze

Bebechy na wierzchu

Nic się nie stało, choć
Stało się na powietrzu

Marzło się chwilę

I to marzło do kości

Balansowanie na maśle
z Warlubia, dla gości

Odpięta z pasów

Luźna, bez zawiasów

W dopełniaczu biernik
Strażnicy wszechczasów

czwartek, 1 grudnia 2022

stopklatka

Ustała zacięta jatka
Sypnęły się łuski
Furiatka

Poniosło, no
Czasem ponosi
Afektem
Impulsem
Pokłosiem

Trofeum trzyma kurczowo
Złocień się kruszy
Nad głową

Wygrała znów 
Bitwę o spokój 
Nie chlubę
Nie dumę
Łzę w oku

Zamarła w bezruchu furiatka
Bo spokój to trudna
Zagadka

Autostopem na Bora Bora w dwanaście lat


{edit 2022} 
 
przez dwanaście lat można dojść daleko
za daleko.
do wniosków?
daleko idących. wysnutych
z palca wyssanych, skołtunionych między zębami
nogami
jak wytrych ze słów Pawłowa
w rozkroku
jak to szło?
sobie szło, rok po roku
 
drążący podbróbek, niech się coś wydarzy
nadarzy. no niech się dzieje
okazja na amen, nie lament
po pięciu latach końca nie widać
 
w szwach pęka łeb, nazbierało się
jak pcheł ich tutaj,
pchaj mocniej
dobrze, że byłeś 
 
w stawach chandra i maź kaletki
krótka doba sępi światła
po omacku 
 
nikt nie będzie wchodzić
zostań na wzgórzu, żeby znów nie było
bo może i nikt nie wejdzie,
ale ja nie chcę wychodzić
 
iskra iskrę iska
ręka ręce ręczy
a nie ma ogniska
i nie ma poręczy

sobota, 8 października 2022

kwantazja

Wiersz siwy. Drugi
Napisz też trzeci
Trzydziesty szósty
wciąż nie ma treści

Horyzont zderzeń
z asfaltem, z brukiem
Materiał świetlny
Tkanina bez włokien

Promieniowanie
Bezczynność, gestem
To obserwacja 
sprawia, że jestem

sobota, 2 lipca 2022

Requiem dla sztormu

Coś czuję. Coś, co wylatuje z brzucha, napiera na emocjonalny falochron. Wpada w kanał odprowadzający przez oczodoły spuchnięty ocean. Czas łzawego surfera.

Pierwsza fala to strach. Wracają wyryte w skałach odrzucenia, niezrozumienia, osamotnienia. Te najstarsze, a może najmłodsze, bo dziecięce. Przypomina się. Potrzebowałaś opieki, a dostałaś opierdol. Błagałaś o uwagę, a zostałaś zignorowana. Potrzebowałaś bliskości, a zastałaś nieobecność.

Wypełzają załamania, traumy, nieprzeżyte śmierci. Te, w których rachunek prawdopodobieństwa umiejscowił właśnie Ciebie, przypadkowo zrzucając na łeb marmurowe płyty. I te, w które wdepnęłaś sama, bo przecież 'wiem jak mam żyć'. Serca rzucone na ruszt egoistycznej wędzarni.
Tłoczy się to wszystko i odtwarza coraz to inne klisze. Źródło niewyczerpania. Żałosne requiem. Perpetuum traumile.

Całość zlewa się w zatokę uniwersalnego współczucia. Spokojnego smutku. Pokornej akceptacji.

To twarz dziecka, które w pierwszej sekundzie życia zobaczy co je spotka po drodze. 
To ostatni dzień starej kobiety spędzającej samotnie ostatnie 20 lat.
To oczy matki, która wie, że umiera za wcześnie. 

A Ty co widzisz?

Obraz @agata_wojcieszkiewicz
agatawoj.com

środa, 12 maja 2021

Beztalencie bez tytułu

I tak się zapominam
Jakgdybynigdynicnie
Pociągnę za litery
Końcówki poobcinam
I zgubię syllabusy

Usta mam pod wersami
Choć dotrzymuję słowa
To utknę przy myślniku
I przysnę nad erratą
Przetrawię literówki

Ignoruję cytacje
Zabłądzę przy posłowiu
Oburzę diakrytyczne
Oddam akapit ciszy

piątek, 18 grudnia 2020

Zawżona

Winter is coming
Żyję wśród Dzikich
Z łojem na twarzy
Ze skórą gęsią
I naderwaną wczoraj powięzią

Expect for nothing
A Ty przychodzisz
Wyważasz z futryn
Rozrywasz kneble
Forsujesz prawdę chłodno, ozięble

I double dare you
W siwych ciemnościach
Na orientację
Bez światła, bez mapy
Pozbawiam mięsa skrwawione gnaty

Over and over
Na krze odpływamy
Niby na niby
Ale prawdziwie
Roztapiać lody pozorów, żarliwie